Legendarny perkusista odszedł we śnie.
Łatwo się podśmiewywać ze Slipknota i wpisywać zespół w najgorsze numetalowe trendy, ale to byłoby nie fair wobec innowacyjności i kulturalnego wpływu grupy. Od raperów po milenialsowe gwiazdki pop, brzmieniowa i wizualna stylówka Slipknota i podobnych kapel dyktuje pewne obszary współczesnego krajobrazu muzycznego. Z tym większym smutkiem przyjęliśmy więc wieści o śmierci jednego ze współzałożycieli grupy, perkusisty Joey’a Jordisona.
Jordison w momencie śmierci miał 46 lat. Przez poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego odszedł ze Slipknota w 2013 roku – to właśnie nawrót choroby miał być przyczyną jego śmierci, a przynajmniej takie spekulacje krążą po sieci. Sama rodzina muzyka mówi, że odszedł we śnie. Jordison był niesamowicie ważnym elementem slipknotowej machiny, a jego frenetyczny i wręcz nieludzki styl bębnienia był rozpoznawalny niemal od razu. Był również jednym z założycieli zespołu z Des Moines w stanie Iowa. Świat muzyki stracił kolejną legendę. Odpalcie choćby Iowę – ten materiał, choć krawędziowy do bólu, zestarzał się bardzo ładnie, a gra perkusisty jest po prostu niesamowita.